Mega gry szukaj właściwie darmowy gry pc The Sinking City

The Sinking City Recenzja

The Sinking City miało zabrać nasz mózg do granic szaleństwa wokół kultu Cthulhu, ale Ważnych Przedwiecznych pokonał tu że sam Sherlock Holmes. To przygodówka z zespołem „jeszcze jednej tury”.

To niepowtarzalne manipulowanie szerokością pola widzenia obrazu oraz pomarańczowe widma różnych postaci – przynajmniej według twórców The Sinking City ze studia Frogwares. Autorzy długiej serii walk o Sherlocku Holmesie tym razem zachowali się za lokale z czasem prozy H. P. Lovecrafta i że lecz nie udźwignęli potęgi Wielkich Przedwiecznych. The Sinking City wykazałoby się za to dobrą przygodówką detektywistyczną, o ile wybaczymy tej pracy dość toporne wykonanie, mocno odchodzące od dzisiejszych standardów.

Cały okres był poczucie, że nawiązania do mitologii Cthulhu są tu jedynie powodem do akcje z dziwnymi maszkarami, wytłumaczenia zdolności wizualizacji przebiegu zbrodni oraz zaserwowania dramatycznych wyborów na skutku fabuły. Fikcyjne miasto Oakmont posiada tak dużo „typowych” problemów z uchodźcami, uprzedzeniami rasowymi, skorumpowanymi politykami czy gangsterami, że te nadnaturalne gdzieś się w współczesnym miejskim tyglu gubią. Niby wszystko jest ze sobą ściśle powiązane, ale za wszystkim razem bardziej ciekawiło mnie szukanie jakiegoś mordercy z ulicy niż tajemnica mackowatych posągów na dnie oceanu. The Sinking City to coś takie L.A. Noire z posypką Cthulhu. Niezbyt straszne, niezbyt szalone, niemniej wciągające i atrakcyjne.

W powodzi przestępstw

Osobę prywatnego detektywa, dręczonego przez koszmary weterana I wojny światowej, płaci się już chyba potrzebna w grach opartych na prozie Lovecrafta i mitologii Cthulhu. Charles Reed, dawniej nurek głębinowy z Bostonu, przyjeżdża do centra Oakmont, by wyjaśnić zagadkę dziwnej powodzi oraz tajemniczych halucynacji i koszmarów, które dręczą i jego. W przeciwieństwie a do zamieszczonego w poprzednim roku Call of Cthulhu, gdzie musieliśmy rozwikłać jedną rzecz, tutaj chorujemy na osobie problemy całego miasta.

Fabuła zrobiona istnieje na wartości „przedstawię ciż o tym, ale najpierw przygotuj dla mnie to także toż”. Jedno zadanie nagle dostosowuje się w układ kolejnych, a pojawiające się nowe wątki często ukazują się ciekawsze od tego podstawowego. Do ostatniego dochodzą jeszcze opcjonalne misje poboczne wykorzystywane przez przypadkowo spotkane kobiety oraz cała długość gry, co wpływa, że motyw kultu Przedwiecznych rozpływa się gdzieś po drodze, i na wczesny plan wynikają te mniejsze, bardziej interesująco podane śledztwa.

Wielcy Przedwieczni kontra miejska dżungla

W tworzeniu tajemniczej, niepokojącej atmosfery domem z dzieł Lovecrafta nie leczy także ogólna wizja miasta Oakmont. To obecnie nie jest młoda osada Innsmouth z Dark Corners of the Earth, gdzie każdy patrzał na nas wilkiem, czy wysepka Darkwater z Call of Cthulhu. Oakmont to metropolia, w jakiej kiedyś jeździły tramwaje, oraz na trasach piętrzą się wraki samochodów. Niby jest tu dziwnie, ale wszystkie dobre sytuacje neutralizowane są przez rzeczy pospolite i niskie.

Ludzie są na halucynacje, plugawe maszkary pochodzą z gospodarki i szukają na przechodniów, wokół budynków gniją truchła kaszalotów, ktoś kogoś ćwiczy na chodniku. Zaraz oprócz tego wszelkiego widzimy a inną strona beztrosko łowiącą ryby, gazeciarza wykrzykującego ostatnie wiadomości, oraz w lokalach roi się z gości. W mieście, zamiast grozy i tajemnicy, odda się dostrzec głównie walkę o władzę lokalnych wpływowych rodzin, przemytników i Ku Klux Klan nadal gnębiący czarnoskórych oraz rybotwarzowych uchodźców z Innsmouth. W walce nie czuć żadnego narastającego szaleństwa czy kojarzącej się zagłady, tylko raczej ciągłą rywalizację wątków nadnaturalnych ze prostą siłą oraz taż kolejna zwykle porusza się na wczesny plan.

Detektyw Cthulhu

Dominującą rolę prozaicznych dokonaj w The Sinking City że najbardziej zawdzięczamy wciągającej mechanice prowadzenia badań. Nie odkryjemy tutaj zagadek środowiskowych czy jakichś sekwencji QTE. Oprócz okazjonalnej akcje i nurkowania trzon rozgrywki stanowi zbieranie dokumentów i informacji w dalekich lokacjach, czytanie notatek, przesłuchiwanie świadków i podejrzanych. Gra nie jest jakoś szczególnie ważna, ale praktycznie nigdy nie prowadzi nas za rękę. Mapa miasta Oakmont to znane sercem dowodzenia – bez urządzeń w smaku pulsującej ikonki mówiącej, gdzie bierzemy się udać. Każdy inny krok musimy sobie wydedukować z zebranych informacji, i często najpierw domyślić się, gdzie w zespole szukać pomocy: w policyjnej kronice, archiwach lokalnej gazety, i chyba w ratuszowym rejestrze?


Podczas śledztw dokonujemy również wielu nieoczywistych wyborów. Czasem trzeba zadecydować, która z dwóch osób zajmuje pozytywniejsze intencje, czasem, czy winnego rzeczywiście warto ukarać, a pod koniec gra serwuje nawet dobrego moralniaka, choć nadal tylko w niewielkim wątku pobocznym. Autorom udało się sprawić, że konsekwencje niektórych wyborów tak można później odczuć, i toż kiedy zdążymy już o jakiejś sprawie zapomnieć. Wszystko to prowadzi, że śledztwa naprawdę wciągają, bez sensu na fakt, że z okresem widzimy ich bardzo podobny schemat.

Toporność bez topora

Przy tak atrakcyjnych dochodzeniach trochę rozczarowuje walka. Charles Reed jakby jest wyłącznie prywatnym detektywem, ale nosi przy sobie arsenał, którym zawstydziłby niejednego bohatera serii Far Cry. Strzelba, automat, pistolety, łopata, granaty, koktajle Mołotowa czy sieci to raczej sporo gdy na chwila stworów, z których trzeba oczyścić teren śledztwa. Dzięki temu a autorom udało się wpakować do gry potrójne drzewko rozwoju i crafting. Same starcia trudno nie sprawiają zbyt dużo atrakcje i próbuje się głównie z potrzeb. Animacje są drewniane, a przeciwnicy bardziej irytują, niż straszą Pobierz PC – zwłaszcza jeden typ, który teleportuje się na brzegi zwykle wtedy, kiedy wyłącznie do niego strzelimy?

Walka ogólnie zapisuje się w koniec toporne wykonanie całości. Pod tym powodem The Sinking City przypomina zeszłoroczne Call of Cthulhu i gry z ostatniej generacji. Miasto dopasowuje się w liczbie z pięknych kamienic, a dzielnice dzielą się trochę od siebie, jednak zasięg tworzenia nie jest dalszy od rzutu kamieniem, natomiast na jakimś etapie razi niewielka liczba detali oraz niezwykle słabe tekstury. Okresem to uczestniczy w tworzeniu ponurej atmosfery, czasem kłuje w oczy. Tonące miasto to także istny festiwal graficznego „kopiuj-wklej”. Każde miejsce, do którego można wejść, wygląda tak toż, i zwłaszcza rażą identyczne twarze i właśnie niskich NPC, z jakimi wpływa nam rozmawiać. Słuchamy przepowiedni lokalnej wróżki, i za chwilę ta taż osoba jest recepcjonistką w szpitalu czyli w redakcji gazety.

Widać tu nieco źle ustalone priorytety podczas prac nad grą, gdyż jak wytłumaczyć fakt, że nie starczyło czasu czy leków na zrobienie kilku innych fizjonomii, że filmiki z mało satysfakcjonującymi zakończeniami trwają zaledwie kilka chwili, za to swój bohater jest do dyspozycji całą szafę eleganckich ubrań do odblokowania podczas gry lub w ramach DLC. To kilka zmarnowany potencjał, zwłaszcza że wystrojony detektyw na ulicach zatęchłego, podtopionego miasta wygląda, jakby przybłąkał się tam z kolejnej gry.

Sherlock Holmes kontra Cthulhu

W The Sinking City przez wszystek okres czuć bardziej ducha Arthura Conana Doyle’a niż H. P. Lovecrafta. Być potrafi autorom przeszkodził trochę brak licencji na jakość Call of Cthulhu, być chyba właśnie stanowiło być z początku. Ogólnie odniosłem wrażenie, że twórcy toczyli się z tymi wszystkimi nadnaturalnymi wątkami, z traktującymi ich dialogami, skrawkami Gry Darmowe danej w dowodach, z wymyślaniem zakończeń, a dostawali skrzydeł, kiedy tylko w grę wchodziła zwykła korupcja czy ludzka podłość.

Mimo iż fabuła nie zapada w pamięć, nadrabiają to przeróżne pomniejsze sprawy, które znają zaciekawić, zaskoczyć, a nawet spowodować, że zaczynamy przejmować się losami jakiejś kilku istotnej części. W The Sinking City przechodzimy do działania z czymś pokroju syndromu „jeszcze jednej tury”, tyle że tu istnieje obecne „również jedna lokacja do odwiedzenia”, „jeszcze jedna rozmowa do przeprowadzenia” czy „także jedna poszlaka do sprawdzenia”. Gra wygląda topornie, ale wciąga. Potężny Cthulhu trochę się w tonącym mieście utopił. Sherlock Holmes czuje się tam za zatem jako ryba w wodzie.

Leave a comment

Design a site like this with WordPress.com
Get started